Początki naszej kariery zawodowej nadal zbyt często są efektem niezaplanowanych i nieprzemyślnych działań. Podejmowane w dezorientacji decyzje… Niejednokrotnie nie nasze, już na etapie wyboru szkół. Presja otoczenia, naciski bliskich, potrzeba znalezienia pracy szybko, jakiejkolwiek…
Z czasem część z nas zbacza z pierwotnej, nie swojej drogi, kierując się ku jej odnogom. Coraz bardziej świadomie.
Poszukujemy.
Kierunkowskazem staje się zdobywane doświadczenie, sygnalizatorem rosnąca wiedza. Wypracowana przez lata postawa pozwala bez trwogi patrzeć w przyszłość i nie uginać pleców przed cudzymi, nie spójnymi z naszymi, wartościami.
Jednak ilu z nas może powiedzieć, że to, co robi jest tym, co go spełnia, co wykorzystuje jego potencjał, pełnię możliwości?
Ilu z nas jest sobie sterem i okrętem i pływa po własnych wodach? Albo, jeśli już eksploruje cudze akweny, skutecznie i z zadowoleniem dobija do wybranych portów? A ilu dryfuje, łapiąc się rzucanych kół ratunkowych, alboz determinacją trzyma stery cudzego statku, nie do końca zdając sobie sprawę, że kierowani są przez coś, co już zostało nazwane, i drzemie, wypierane z podświadomości, a co nie chce brzmieć inaczej niż EGO?
Jak często słyszysz wypowiadane lekko, bo bez zastanowienia, zdania: „Byle do piątku”, „Jeszcze tylko dwa dnii weekend” albo: „Wszędzie jest tak samo”, „Rób swoje i nie myśl za dużo”.
Ja słyszałam często. Docierały do moich uszu, jako pokłosie własnych lub cudzych słów. Zastanawiały mnie jednei drugie, ale tylko te pierwsze niosły ze sobą ładunek, który zagnieżdżał się gdzieś w moim ciele i wibrował.
Naprawdę tego chcę? Pytałam? Odliczać czas do czegoś, co ma być rekompensatą za … No właśnie, za co?I dlaczego weekend ma mi cokolwiek rekompensować? Dlaczego mam sobie rekompensować pięć dni dwoma tak, jakbym zupełnie nie miała wpływu na jakość tych pięciu? A przecież mam.
Tylko my, sami, odpowiedzialni jesteśmy za jakość naszego życia i tylko my mamy moc sprawczą, by je zmienić. NIGDY nie jest za późno, by tego dokonać.